Odszkodowanie za rozłąkę z iPhonem, stracone lajki i udostępnienia zdjęć oraz tysiące zawiedzionych followersów – tego właśnie oczekuje od organizatorów Kolacji w Ciemności grupa hipsterów, którzy udali się w ubiegły wtorek do jednej z warszawskich restauracji, by wziąć udział w tym modnym, kulinarnym wydarzeniu.
Na miejscu okazało się, że podczas Kolacji w Ciemności nie wolno robić zdjęć, jako że należy wyłączyć wszelkie źródła światła. „To nie może być prawda” – te ociekające niewymownym bólem słowa, wypowiedziane w formie cichego szeptu, padły jako pierwsze na sali, po przekazaniu dramatycznej informacji przez prowadzącego event.
– Ta informacja spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Wiedziałem, że brak aktywności w sieci przez 1,5 h zaniepokoi moją mamę oraz, przede wszystkim, moich followersów na Instagramie. Nawet nie chcę myśleć o tym, jak bardzo ich zawiodłem – przez ostatnie 24 h zapowiedziałem relację zdjęciową z Kolacji 12 razy – relacjonuje ze smutkiem Ernest, jeden z uczestników Kolacji w Ciemności.
– Nie mogę jeszcze o tym mówić, to zbyt bolesne – mówi łamiącym się głosem Odeta, młoda vlogerka kulinarna, która planowała nagrać podczas Kolacji 1. odcinek swojego vloga.
Jak zdradzili świadkowie zdarzenia, największy dramat przeżyła jednak młoda szafiarka o pseudonimie Marilyn Moroń, która szlochając, krzyczała, że nikt nie zobaczy jej nowej, starannie dobranej stylizacji. Po wielu próbach uspokojenia spanikowanej dziewczyny, skutecznym posunięciem okazało się w końcu wyświetlenie szafiarce, tuż po zakończeniu Kolacji, słynnego zdjęcia Jessiki Mercedes z festiwalu Coachella.
W zaistniałej sytuacji, młodzi hipsterzy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce – po obejrzeniu „12 gniewnych ludzi”, dwóch sezonów „Suits” oraz kilku wywiadów z Romanem Giertychem opracowali pozew zbiorowy i skierowali sprawę do sądu.
– Żądamy od organizatorów odszkodowania oraz zmiany formuły wydarzenia na Kolację w Jasności. Jesteśmy dobrej myśli – podsumowuje Ernest.
PS Wszelkie cytaty i wydarzenie zostały zmyślone z okazji Prima Aprilis.