Energylandia to największy rodzinny park rozrywki w Polsce. Adrenalina, rozrywka, zabawa i mnóstwo atrakcji dla każdego, to najlepszy opis obrazujący to cudowne miejsce. Miałam okazję poddać się tej magii! Zapraszam na relację z tego przeżycia!

Energylandia Zator od samego początku zachwyca dobrą organizacją i troską o klienta. Kolorowe ulotki, balony, postacie przebrane za bohaterów Disneya, głośna muzyka, klaun, przybijanie piątek – brzmi jak polski Disneyland, prawda? Byłam zachwycona od samego początku. Wejście do parku odbyło się bardzo szybko, byłam naprawdę miło zaskoczona. Jeśli chodzi o bilety, najlepiej kupić je wcześniej, aby nie stać w kolejce. Taki dzień pełen atrakcji najlepiej komuś sprezentować. Można to zrobić w postaci Vouchera z Wyjątkowego Prezentu. Ja właśnie tak zrobiłam. Mina osoby obdarowanej – bezcenna. To dowód na to, że miejsce jest przeznaczone zarówno dla młodszych, jak i dla starszych poszukiwaczy adrenaliny.
Pierwsza atrakcja – Hyperion!
Każdy klient, wchodząc do krainy pełnej wyobraźni dostaje pieczątkę na rękę oraz mapę. Jest to bardzo duże ułatwienie. Oprócz mojej osoby towarzyszącej, wybrała się z nami grupa znajomych. Im będzie was więcej, tym zabawa będzie lepsza! Wraz z moją grupą postanowiliśmy podążać za mapą. Jest to na tyle rozległy teren, że trzeba sobie dobrze rozplanować cały dzień, aby skorzystać z jak największej ilości atrakcji. Całe wesołe miasteczko jest podzielone na strefy – bajkolandia, familijna, ekstremalna, water park, smoczy gród. My postanowiliśmy zacząć od ekstremalnej strefy, bo na tym najbardziej nam zależało. Kolejki takie jak Mayan, Tsunami Drop, Apocalypto, Formuła, Speed, czy Hyperion budzą wiele adrenaliny.
W pierwszej kolejności wybraliśmy Hyperion. Sama kolejka już z dołu robi piorunujące wrażenie. Dostrzegliśmy ją jeszcze przed wejściem, dlatego postanowiliśmy skorzystać z niej od razu. Hyperion to największy i najszybszy w całej Europie Mega Coaster. Ma 77 metrów wysokości i osiąga do 142 km/h. Jest to ogromna prędkość. Samo wejście na coastera przypomina trochę tunel z filmu Star Wars. Przekroczenie linii bezpieczeństwa nigdy nie umknie mojej pamięci. Pamiętam sam podjazd do góry, ponieważ kilka sekund powolnej jazdy w górę spowodowało, że aż strach było spojrzeć za siebie. Nagle.. kolejka zwalnia, dojeżdżamy do punktu kulminacyjnego i nagle prędkość, którą nabieramy, wiatr we włosach i przerażający widok w dół pionowej ściany, ściska w żołądku. Podwójne zakręty, efekty grawitacyjne, efekt wodny, tunel jest nie do zapomnienia. To zdecydowanie najlepsza kolejka w tym parku!
Energylandia i jej atrakcje
Największa atrakcja na Śląsku i Małopolsce zachęca też Formułą. Jest to czerwony rollercoaster, który słynie z ogromnego przyśpieszenia. Kolejka osiąga prędkość 100 km/h w przeciągu 2 sekund. Niemożliwe? A jednak, sama się przekonałam. Najbardziej podobały mi się liczne pętle, zakręty i efekty dymu, które są charakterystyczny dla formuły.
Ostatnim rollercoasterem, który bardzo zapadł mi w pamięć, był Mayan. Najbardziej charakterystycznym jego elementem jest wagonik, ponieważ został skonstruowany tak, że nogi swobodnie nam zwisają. Dodaje to ogromnego efektu w trakcie samej przejażdżki. Przyśpieszenie w trakcie jazdy przypomina F-16. Jeśli ktoś lubi jazdę bez trzymanki to na pewno będzie zadowolony.
Po wielu emocjach związanych z ekstremalnymi kolejkami przyszedł czas na coś spokojniejszego, udaliśmy się do strefy familijnej. Ma ona bardzo bogatą ofertę, lecz my zdecydowaliśmy się na kilka kolejek. Mimo tego, że pogoda nie dopisała nam najlepiej i było chłodno, postanowiliśmy skorzystać z wodnych atrakcji.
Najzabawniej było na Jungle Adventure. Usiedliśmy w ogromnej beczce, która przypominała ponton. Była ona podzielona na trzy oddzielne miejsca do siedzenia, co sprawiało trudność w zmianie miejsc, gdy dojeżdżaliśmy do wodospadu, czy strumienia wody. Cała zabawa polegała na silnym prądzie rzeki, który obracał ponton dookoła. Osoba która siedziała tyłem, gdy zbliżaliśmy się do wodospadu była najbardziej narażona na to, że będzie mokra. Cała trasa była pełna przygód i różnych niebezpieczeństw, dzięki czemu dorośli bawili się tak samo mocno jak i dzieci.
Zakończenie dnia w Energylandii
Nasze ubrania były całkowicie przesiąknięte wodą dopiero na pontonie Anaconda. Na samym początku dwudziestoosobowy ponton wjeżdża wysoko do góry, a następnie stromym wodospadem zjeżdża w dół i osiąga maksymalną prędkość. Zakręty i liczne spirale sprawiają, że końcowe uderzenie w taflę wody powoduje ogromną falę i pryska na wszystkie strony! Wyszliśmy mokrzy, ale jacy szczęśliwi! Po dobrej zabawie przyszła pora na zjedzenie czegoś dobrego.
Energylandia ma w swojej ofercie kilka restauracji, w których każdy znajdzie coś dla siebie, ponieważ oprócz „rzeczy treściwych”, również dostępne są lody, wata cukrowa, kawa oraz zimne napoje. Ze strefy Water Parku nie udało nam się skorzystać, ze względu na kiepskie warunki pogodowe. Mogę jedynie powiedzieć, że z daleka Aquapark wygląda bardzo zachęcająco i z pewnością wrócimy tam, aby wypróbować zjeżdżalnie. W strefie bajkolandii znajdziemy wiele wagoników, zjeżdżalni i karuzel dla dzieci. Uważam, że bilet do energylandii może być idealnym prezentem dla dziecka z okazji komunii, Urodzin czy Dnia Dziecka.
Podsumowanie wrażeń – Energylandia rządzi!
Podsumowując – energylandia jest miejscem, gdzie nikt nie jest smutny. Wszyscy są uśmiechnięci i wspaniale bawią się w każdej ze stref. Jest to miejsce przeznaczone dla młodszych i starszych, lubiących ekstremalną rozrywkę, jak i dla tych, którzy wolą troszkę spokojniejszą rozrywkę. Cena jest jak ba bardziej adekwatna do przygotowanej oferty. Wspólnie ze znajomymi pewnie wrócimy jeszcze nie raz do Zatoru, ponieważ bawiliśmy się świetnie!
Opisywane przeżycie i jego szczegóły, znajdziecie TUTAJ!